Najbardziej lubię, jak już wybiorę sobie co wrzucić na bloga i nagle mi się wkręci jakaś piosenka z dupy. Ale wracając do tematu, którego jeszcze nie zacząłem, na ogień -
Juliette. Dobre, bo polskie - tak można by w skrócie powiedzieć. Można jeszcze dodać: dobre, bo dobre - tak po prostu. Ale jaram się, bo w sumie nie lubię polskiej sceny HC/core/darcie japy, a to jedyny zespół, który mi fajnie podszedł. A co ciekawsze znalazłem go na stronie z historią emo gówna, także probsy. Jeśli chodzi o samą muzykę, to sprawa ma się następująco. Real skramz'y z klimatem porządnego, starego hardcore. Dobrze wokalnie zrobione, gitary z przekonaniem, mało rytmicznych momentów, raczej do przodu. Szkoda mi tylko wymowy Pana Krzykacza, już lepiej by było jakby śpiewał po polskiemu.
Wogule to mogem dać ocenem 7/10.
Mediafire
btw. zapomniałem ułożyć piosenek w kolejności, także:
1. Inscribed on your face
2. …and the system
3. Broken promises
4. The beauty of colourless rainbows
5. Covered by blue
6. Another song about falling
7. The rain you hiding your head from
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz